Podróż 1 - Dookoła świata Indie
Indie i Taj Mahal
W Raxaul wymieniamy rupie nepalskie na indyjskie (to dwie różne waluty), przestawiamy zegarki o 15 minut do przodu (Nepal posługuje się czasem GMT+5:45 i jest jedynym, obok wysp Chatham należącprych do Nowej Zelandii, miejscem na świecie, które strefę czasową dobrało sobie z dokładnością do 15 minut) oraz cofamy się w czasie o 56,7 lat (Nepalczycy posługują się kalendarzem zwanym Vikram Sambat, który wyprzedza kalendarz gregoriański właśnie o 56,7 lat). Jest już późno, więc zostajemy w tym brzydkim przygranicznym mieście na noc. Na ulicach leżą sterty gnijących śmieci, smród spalin miesza się z zapachem moczu i krowich odchodów, a płynący (przynajmniej w tych miejscach, gdzie jeszcze się nie zatkał) wzdłuż każdej ulicy rynsztok przepełniony jest wszystkim, co nie było już komuś potrzebne. Całości dopełnia nieustanne trąbienie tuktuków* oraz blokujący całe miasto korek ciężarówek do granicy. Indie nie robią na nas dobrego pierwszego wrażenia.
Następnego dnia udaje nam się przecisnąć między górami śmieci i dotrzeć na dworzec, skąd ruszamy w stronę Agry. Będąc w Indiach, chcemy koniecznie przejechać się tutejszymi kolejami. Zatrudniają 1,4 mln pracowników i są ósmym największym pracodawcą na świecie (największym jest Departament Obrony USA), posiadają 115 tys. kilometrów torów i 7,5 tys. stacji, a przewożą 25 mln pasażerów w 10 tys. pociągów dziennie. Żeby dostać się do celu, musimy jechać najpierw do Muzaffarpur i tam przesiąść się w pociąg do Agry. Według rozkładu podróż do Muzaffarpur trwać ma cztery godziny, ale gdy mijają, dowiadujemy się, że jesteśmy dopiero w połowie trasy. Ostatecznie docieramy po siedmiu godzinach, a przez co najmniej 2/3 podróży nasz pociąg stoi. Dowiadujemy się, że to raczej nic dziwnego, kilkugodzinne opóźnienia są tu normą. W Muzaffarpur doświadczamy tego, czego, jak się później okaże, będziemy mieli okazję doświadczyć jeszcze nie raz – że biały człowiek jest tu wyżej w hierarchii od człowieka lokalnego. Policja i wszystkie służby traktują nas na specjalnych zasadach. Spotkany na dworcu wysoki rangą policjant prowadzi nas bez kolejki do informacji, pomaga kupić bez kolejki bilety i załatwia u konduktora miejsca do spania w pociągu. A kolejki w Indiach nie są miejscem, w którym chcemy spędzać czas. Hindusi zachowują się w nich jak bydło – przepychają, odpychają i wpychają się, depczą po sobie wzajemnie, przekrzykują się, a nierzadko w ruch idą łokcie.
W międzyczasie nasz policjant uderza otwartą dłonią w twarz chłopaka, który się na nas zbyt ostentacyjnie gapił. I to uderza z taką siłą, że chłopaka aż odrzuciło. W Indiach policja ma najwyraźniej dużo większe uprawnienia niż u nas, bo później jeszcze nie raz widzieliśmy policjantów wymierzających sprawiedliwość, bijąc ludzi ręką po twarzy lub bambusowymi kijami po plecach.
Do Agry dojeżdżamy w końcu po trzydziestu godzinach w pociągu. Jest to miasto, do którego turyści zjeżdżają z całego świata, żeby zobaczyć jedną z najbardziej znanych i najpiękniejszych budowli globu – Taj Mahal. Taj Mahal jest meczetem, który zbudował Shah Jahan jako grobowiec dla swojej ukochanej żony Mumtaz Mahal, która zmarła podczas porodu ich czternastego dziecka w 1631 roku. Budowa całego kompleksu zajęła dwudziestu tysiącom robotników aż 22 lata i zakończyła się w 1653, tuż przed tym, gdy Shah Jahan został zdetronizowany przez swojego syna Aurangzeba i uwięziony w pobliskim forcie. Od tej pory aż do 1666 roku, kiedy zmarł i został pochowany obok swojej żony, mógł na swoje dzieło patrzeć codziennie przez okno celi, wychodzące prosto na Taj.
Jak na każdym, na nas oczywiście Taj Mahal też zrobiło duże wrażenie. Choć zawsze wydawało mi się, że jest większe, szczególnie w środku, gdzie znajduje się replika grobowca Shaha i jego żony (prawdziwy grobowiec znajduje się w podziemiach i nie jest dostępny dla zwiedzających). Budowla jest tak piękna, że jedna z legend mówi, że po zakończeniu budowy Shah kazał poucinać ręce jej głównym twórcom, żeby nigdy nie mogli stworzyć już nic równie okazałego. Co ciekawe, wszystkie cztery otaczające ją minarety (wieże przy meczetach, z których muezini nawołują wiernych na modlitwę) odchylone są delikatnie od samego Taj. Podejrzewa się, że dzięki temu, w razie trzęsienia ziemi miały wywrócić się na zewnątrz, nie uszkadzając głównej budowli. A całości dopełniają skaczące po kompleksie, jak i z resztą po całym mieście, małpy.
Oprócz Taj Mahal odwiedzany w Agrze także fort. Ten sam, w którym więziony był Shah Jahan. Raczej bez szału, choć jest stąd dobry widok na Taj. Poza tym między zwiedzającym biegają niezidentyfikowane małe gryzonie, wypatrzyliśmy też jedną kolorową papugę na czubku muru.
A wieczorem wsiadamy w pociąg i jedziemy do świętego miasta Varanasi…
* bardzo popularny w Azji trójkołowy silnikowy środek transportu
Piotrek
Mostek rodem z filmów o Indiana Jonesie ;]
Stahu
Dzięki za kartkę!!!!
Piotrek
Dzięki Maćku za kartkę z Iraku wysłaną z Nepalu ;] czytamy bloga i trzymamy kciuki za dalszą cześć wyprawy. Powodzenia dla całej trójki ;]
Małgosia
Pozdrowienia z Polski od cioci Kuby. Ale Wy jesteście odważni, uważajcie na siebie, wracajcie cali i zdrowi. Trzymam kciuki. Pozdrawiam serdecznie.