Rok 1956. W Białymstoku powstaje pierwszy w Polsce sklep samoobsługowy, w Londynie rozpoczyna się produkcja piętrowych autobusów, Fiedel Castro i Che Guevara lądują na Kubie, w Bydgoszczy rodzi się Zbigniew Boniek, a Manfred oraz Eddie Classen ruszają w lądową podróż z Niemiec do Australii. W ciągu dwóch lat tułaczki po Azji są m.in. gośćmi malezyjskiego sułtana, czy żyją przez kilka tygodni z Beduinami. W końcu docierają do Australii, gdzie znajdują pracę i osiedlają się na stałe.
Ich australijski dom zawsze stoi otworem dla podróżników w potrzebie. Niektórzy zostają na jedną noc, inni pomieszkują nawet przez kilka miesięcy. Każdy dorzuca po kilka dolarów do wspólnej kasy, razem gotują, sprzątają i rozbudowują miejsce, które z czasem przekształca się w to, czym jest dzisiaj – backpackreską komunę.
11 lat po przyjeździe do Australii Manfred i Eddie doczekują się syna. Mały Rowan od urodzenia przebywa wśród przewijających się przez komunę podróżników. Nie wie, jak to jest żyć w normalnym domu i mieć zwyczajną rodzinę. Nie wie, jak to jest wejść do kuchni mając pewność, że nie spotka się nikogo obcego, albo wyjść z domu zamykając drzwi na klucz. Nie wie też chyba, jak nawiązuje się z ludźmi relacje, które ma się szanse utrzymać na lata. Za to z opowieści zna już cały świat.
Dzisiaj wizjoner i duchowy przewodnik Rowan (tak przedstawia się na wizytówce) ma 45 lat. Dotychczasowe życie w całości spędził mieszkając w komunie i teraz to on zarządza przedsięwzięciem, ale jego 82-letni rodzice wciąż tam mieszkają. Czasy się zmieniły, powstał internet, któryś z gości stworzył na szybko stronę komuny (www.whitegumscommunity.org), ktoś inny podrzucił pomysł ogłoszenia na couchsurfingu, więc backpackerów przyjeżdża coraz więcej. Każdy wrzuca do wspólnej kasy $5 dziennie i pomaga w gotowaniu, sprzątaniu, koszeniu oraz drobnych naprawach lub $10 i jest z tego obowiązku zwolniony. Byłoby zapewne drożej, gdyby nie cotygodniowe wyprawy na dumpster diving (ang. dosł. – nurkowanie w kontenerach). Kilkuosobowa ekipa bierze wtedy samochód i objeżdża okoliczne supermarkety wygrzebując z kontenerów na śmieci wyrzucone, ale zdatne jeszcze do spożycia produkty. O najlepszych znaleziskach krążą legendy – kiedyś znaleziono np. 23 butelki wina, innym razem 400 Snickersów. Było też 100 paczek Maltesers, 400 paczek Tic-taców, naczynia, sokowirówka, lampa i wiele innych. Bardzo często trafiają się owoce, jogurty, desery owocowe, napoje. Aż dziw bierze, czego to ludzie nie wyrzucają
Dlaczego sekta? Wystarczy poznać poglądy jej mieszkańców. Większość z nich uważa się za szczególnie uduchowionych, rozumiejących prawdziwe oblicze świata, a przede wszystkim nie dających się okłamywać spiskującym mediom. A zatem to media podstępnie wmawiają nam, że jesteśmy sami w kosmosie, ale Rowan dobrze wie, że na tylnej stronie księżyca już dawno odnaleziono budynki. Dowodzą tego filmy dokumentalne na youtube. Shaun z kolei jest przekonany, że dinozaury żyły w czasach ludzi. Według niego bajkę o tym, że wyginęły 60 milionów lat temu wymyśliły ateistyczne media, żeby obalić tezę o stworzeniu zwierząt i ludzi przez Boga tego samego dnia. Shaun uważa też, że mózgi wszystkich ludzi są połączone i że moglibyśmy bez problemu porozumiewać się telepatycznie, ale media, które od dzieciństwa z premedytacją nas indoktrynują, przekonały nas, że to niemożliwe. Poza tym Rowan z Davidem (który twierdzi, że w dzieciństwie umiał latać) zgadzają się, że gdy mówimy do wody czułe słowa, jej struktura zmienia się i woda smakuje lepiej. Za to gdy pokaże się wodzie np. zdjęcie Hitlera, smak się psuje. Ale moją ulubioną sektową teorią jest to, że brytyjska królowa jest jaszczurem z kosmosu, tylko nosi maskę. Udowodnione naukowo.
„Ja jebie trafiliśmy do tej komuny… jakieś 60km od Sydney siedzimy w środku niczego, nie ma tu neta tylko pełno ludzi. Zaraz ocipiejemy :O Co za chujnia :D” – tak pisał Kuba w dzień przyjazdu do Sydney. Zamieszkał w sekcie tylko na kilka nocy z planem jak najszybszego przeniesienia się do normalnego mieszkania. Został pół roku. Kilka tygodni później przyjechała Marta, miała spędzić w sekcie parę dni. Spędziła 5 miesięcy. A więc nie tylko poglądy w komunie są mocno sekciarskie, ale też jak na prawdziwą sektę przystało, bardzo ciężko się stamtąd wydostać. Bo tak naprawdę to miejsce ma swój urok, któremu ciężko się oprzeć