Z przystani, do której chwilę wcześniej przypłynąłem rozklekotanym promem z wyspy Samosir, kieruję się w stronę postoju busików jadących do Berastagi. Nie przechodzę jednak pięciuset metrów, gdy zatrzymuje się Indonezyjczyk na skuterze.
– Może podwieźć, sir? – pyta.
„Sir” już mnie nie zaskakuje. W Indonezji każdy tak się do mnie zwraca,…